Ostatnie dni spędziłam w domu przy poprawkach pracy licencjackiej, w między czasie wychodziłam tylko na uczelnie-do promotora i na laboratoria. Dzisiaj na laboratoriach zrobiłam bazę z której sporządzę cienie do powiek, w warunkach domowych jeszcze do połowy tej bazy dodam barwnik naturalny sypki, z drugą jej częścią natomiast pokombinuję z osadzeniem w niej barwnika naturalnego płynnego. I to wszystko do części doświadczalnej tej pracy. Oby poszło jak trzeba!

Żeby urozmaicić sobie ten czas zrobiłam skromną sesję przedstawiającą szorty floral w kolorystyce pastelowej-o właśnie! Te moje cienie do powiek postaram się zrobić w kolorach pastelowych. Do tego sweterek bordowy z asymetrycznym dołem, taki fikuśny ten dół swetra;D









I przybliżenie na szorty. Są z wysokim stanem, co pokazuję na jednym ze zdjęć-uwielbiam szorty z wysokim stanem, zresztą tak samo jak i spodnie, spódnice...wysoki stan to jedna z moich ulubionych rzeczy jeśli chodzi o ciuchy, punkt zajmujący pozycję bardzo wysoko na liście czegoś bez czego bym się w tej chwili nie obeszła w stylizacjach <3






Zachęcam do przejrzenia innych moich wpisów przyporządkowanych etykiecie stylizacji, tutaj link do nich:
http://kwietniowaaa.blogspot.com/search/label/Stylizacje

Można powiedzieć, że jednym z urodzinowych prezentów jest tysięczne wyświetlenie mojego bloga. Odnoszę wrażenie, że jak na niecałe trzy tygodnie prowadzenia bloga to mam się z czego cieszyć, że statystyki pokazują juz ponad tysiąc wyświetleń, dziękuję moim czytelnikom<3

24 lipca były moje urodziny, spędziłam je dość aktywnie-rowerem na miasto pozałatwiać sprawy, po powrocie chwila odpoczynku i ponownie na rower z panną Natalią, to ten dzień którego fragmenty uwieczniłam dla was tutaj włącznie ze stylizacją, w której główną rolę odgrywają koronkowe szorty:

http://kwietniowaaa.blogspot.com/2015/07/stylizacja4.html





Rozeszłyśmy się dość późno, ku mojemu zaskoczeniu pod domem czekał na mnie mój przyjaciel, przyjechał złożyć mi życzenia i pogadać. W między czasie wypiliśmy po tymbarku-dobrze trafił przywożąc taki napój, bo po wysiłku fizycznym byłam spragniona a tu jabłko-mięta, idealnie! ;D

Jeszcze bardziej zaskoczył mnie jak poszedł wyciągnąć z bagażnika samochodu kwiaty, prześliczne róże<3

Tego dnia dostałam też inne rzeczy, w tym drugi bukiet, baaardzo pachnący dzięki kompozycji w której znajdują się goździki. Ten bukiet też bardzo cieszy oko. Jest ciekawy, dużo się w nim dzieje, ale mimo wielu różności jest w nim zachowana harmonia, pokaże wam go kawałek po kawałku. Nie mogłam nie uwiecznić tego bukietu w tak dokładny sposób, róż od mojego przyjaciela zresztą też, a więc wszystko wam pokaże;D












Te urodziny były bardzo miłe, co prawda ogarniała mnie panika, że kolejny rok prysnął, ale jeśli chodzi o sam dzień-pełen miłych chwil<3


Będąc dzisiaj na rowerach z panną Natalią dotarłyśmy do całkiem przyjemnego miejsca. W trakcie rozmowy wcisnęłam jej do ręki telefon z prośbą o pstryknięcie paru zdjęć, niestety był to telefon, nie aparat...

Ale jak mi się z nią współpracowało przy tych zdjęciach <3

Mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się mieć ją za fotografa, ale póki co zapytam czy lubicie koronkowe ciuchy? Dzisiaj przedstawię wam stylizację z koronkowymi szortami, na rower jedne z wygodniejszych. W dodatku pozwalają zachować elegancję nawet w takich chwilach jak zmagania z jazdą na rowerze, a dzisiaj zrobiłyśmy sporo trasy, nogi jutro będą boleć. Oby jednak mnie zaskoczyły i nie bolały, bo mam zamiar założyć na wieczorne wyjście szpilki!





Krótki opis:

  • w roli głównej koronkowe szorty, 
  • crop top z new yorkera-jednak na tyle długi, że jego dolną część wepchnęłam w szorty, 
  • okulary a'la kocie oczy z allegro, 
  • plecak z wymiany na vinted, 
  • bransoletka z którą już miałyście do czynienia w którejś z poprzednich stylizacji,
  • kolczyki w kształcie złotych ptaków z pepco,
  • czarne klasyczne baleriny.














Może ktoś zauważył kaczki na wodzie?? Chciałam wam je sfotografować, ale gdzie tam ganiać te kaczki z telefonem na którym zdjęcie wyjdzie takie, że szkoda gadać;D





Jeśli zwróciłyście uwagę na moje paznokcie i jesteście ciekawe co mi pomogło w ich zapuszczeniu to informację o tym i o przyspieszeniu suszenia lakieru do paznokci znajdziecie tutaj:




Chyba przyznacie mi rację, że nie ma kobiety która nie borykała się z długo schnącymi lakierami do paznokci? Kiedy lakier jest jeszcze mokry czujemy się jak ze związanymi rękami, nie można wykonać większości czynności. Ja nakładam zawsze dość grubą warstwę, żeby idealnie pokryć płytkę-bez prześwitów. Wtedy szybkie schnięcie to abstrakcja...





Próbowałam już wielu różnych sposobów, niektóre nie dawały nic, inne sprawiały, że lakier robił się paskudny i trzeba było go zmywać z paznokci. Ale znalazłam nareszcie sposób!

Niektórzy producenci oferują lakiery schnące w zaskakująco szybkim tempie, ale niewiele z nich się sprawdza. Ja wybieram lakiery nie sugerując się tymi zapewnieniami, patrze wyłącznie na kolor. Dzisiaj też użyłam lakieru, który nie ma funkcji szybkiego schnięcia, bez mojej pomocy potrafi pozostawać mokry ponad godzinę, koszmar.

A teraz krok po kroku opiszę wam jak wysuszyłam paznokcie w sześć minut.

Mój manicure nie obędzie się bez pomalowania płytki paznokcia odżywką Eveline 8 w 1-naniesiona pod lakier kolorowy wydłuża jego czas nawet do ponad tygodnia. Do tego utwardza i odżywia płytkę, możecie zaobserowować to na przykładzie moich paznokci-tylko dobrze odżywiona płytka pozwala na zapuszczenie takich paznokci;D


Odżywka wysycha bardzo szybko, więc po chwili przechodzę do malowania paznokci lakierem kolorowym.


Teraz abra-kadabra ustawiam lampę uv trzykrotnie na czas 120 sekund. Moja lampa ma do wyboru 120 sekund lub działanie aż do jej ręcznego wyłączenia, ale wiadomo, że łatwiej wcisnąć trzy razy guzik niż czekać z zegarkiem i odliczać sześć minut, trzeba ułatwiać sobie życie jak tylko się da;D







I GOTOWE!





Oczywiście należy pamiętać o wycięciu skórek i wypiłowaniu paznokci, bez tych zabiegów manicure może nie prezentować się tak ładnie jak byśmy oczekiwały.






Na tą upalną niedzielę nie ma odpowiedniego ubrania, powinno się leżeć na plaży w bikini ale skoro trzeba już coś założyć to proponuję postawić na wygodnę-kombinezon. Mój ma gorsetową górę, natomiat jego dół jest szeroki, na taką pogodę to świetne rozwiązanie. Układa się poniekąd jak lekko rozkloszowana sukienka, a więc w upały ratuje mnie jego zwiewny krój.

Podczas tej sesji nie byłam tylko ja i osoba fotografująca, ale też dwa domowe pupile;D






Bardzo wyraźnie zaakcentowałam dodatki, dobrałam je w kolorze koralowym, żeby nadać stylizacji nieco pazura;D



Biżuteria to zegarek w złotym kolorze i pasujący kolorystycznie naszyjnik przedstawiający trzy ptaszki. Przez miesiąc nie mogłam go znaleźć, myślałam, że u kogoś go zostawiłam albo co gorsza zgubiłam, a on leżał sobie w pudełeczku i czekał aż do dzisiaj;D







Pozdrawiam, pozdrawiam i zapraszam do przejrzenia także moich pozostałych wpisów na blogu, miłej lektury! ;D



Dzisiaj rower spełnił u mnie dwie funkcje-jedna to szybkie dotarcie na pocztę, gdyż byłam zobowiązana wysłać dwie przesyłki z ciuchami, a druga to ten powrót z poczty podczas którego wlekłam się niesamowicie...to była jedna z niewielu chwil dzisiaj gdy mogłam pozwolić sobie na wytchnienie. Lubię to uczucie, gdy przez chwilę mojej głowy nie zaprząta nic co muszę załatwić, zrobić, ogarnąć. Myślę, że podczas takich samotnych przejażdżek rowerowych mogę osiągnąć spokój-uczucie tego spokoju daje szczęście, a z wiekiem coraz rzadziej się to odczuwa. 

Zrobiłam sobie mały postój na sprawdzenie kto dzwoni-nie odebrałam, nie podczas osiągania przeze mnie wyżyn spokoju! 

Są jednak plusy tego małego zaprzątnięcia mi głowy telefonem, jak już miałam go w ręce to pomyślałam, że czemu by nie zrobić zdjęcia mojemu rowerowi i nie wspomnieć wam o moim wieczornym zajęciu? Nie jest może jakiś szpanerski ale koszyk to się udał! Zbieram dużo pochwał w jego kierunku, nawet jakiemuś panu pod pocztą się spodobał mój różowy koszyk, pocieszne to było;D


Osiągajcie spokój i szczęście czy to jazdą rowerem czy to jakimkolwiek innym sposobem, nie rezygnujcie z dążenia do poczucia szczęścia! Zapamiętajcie sobie te słowa kwietniowej, bo czasem dobrze gada;D


Już pora odetchnąć od pisania pracy licencjackiej, dzisiaj wyznaczyłam sobie za zadanie zmianę spisu treści i tym samym ułożenie fragmentów tekstu pod ten nowy spis. Poszło w miarę sprawnie, ale samo to, że musiałam siedzieć nad tak ważną sprawą jaką jest pisanie pracy jakoś mnie wymęczyło.

Z tego względu dzisiejszy wpis będzie takim oderwaniem się od główkowania, niestety jutro mam poważniejsze zadanie związane z kontynuacją szukania materiałów do dwóch ostatnich rozdziałów.

Tego wieczoru na blogu troszkę się pobawiłam, zrobiłam zdjęcie z efektem 3d! Coś podobnego ostatnio rzuciło mi sie w oczy na jakimś portalu, może na kwejku? Nie jest to mega efektowna metoda robienia zdjęć 3d ale tak utkwiła mi w pamięci, że chętnie sobie zrobiłam coś takiego;D


Jak widać jestem już w mojej piżamce-kombinezonie dla wygody. Szczerze? Nie ma nic w czym czułabym się wygodniej niż w takim kombinezonie, a mam ich sporo <3


Jeśli używałyście maseczek do włosów firmy Biovax to doskonale wiecie, że są świetne. Miałam do czynienia z czterema maseczkami z tej serii, jednak jedna z nich najbardziej przykuła moją uwagę.

Mój wybór to:
BIOVAX, INTENSYWNIE REGENERUJĄCA MASECZKA, NATURALNE OLEJE-ARGAN, MAKADAMIA, KOKOS



O czym zapewnia producent?

Efekt na włosach:
- włosy odmłodzone, pełne życia i energii,
- równomierne nawilżenie, wygładzona powierzchnia włosów,
- promienne, lśniące zdrowym blaskiem włosy,
- niezwykła elastyczność i sprężystość,
- zabezpieczona przed promieniowaniem UV struktura włókien.

Maseczka spełnia swoje zadanie, z efektów gwarantowanych przez producenta na moich włosach niestety brak jednego z nich-blasku. Jednak jak już zauważyłam we wpisie na temat olejku arganowego firmy Marion, jest to wina stanu moich włosów.





W ostatnim czasie możemy zauważyć wszechobecne wykorzystanie w kosmetykach właściwości drogocennych olejków, tutaj jest ich aż trzy rodzaje! Na etykiecie opisane jest wszystko to, co każdy z nich oferuje naszym włosom:

Olej arganowy, dzięki wysokiej zawartości witaminy E (min. 550mg/l), chroni włosy przed destrukcyjnym działaniem wolnych rodników oraz promieniowaniem UV. Hamuje procesy starzenia. Dodaje włosom blasku, sprężystości, efektownie wygładza ich powierzchnię. 

Olej makadamia stanowi bogate źródło rzadko występującego w przyrodzie kwasu palmitooleinowego C16:1, harmonijnie funkcjonującego z naturalnymi lipidami skóry. Doskonale odżywia skórę głowy, warunkując prawidłowy wzrost zdrowych włosów.

Olej kokosowy wnika do głębokich warstw włókna włosa, gdzie aktywnie hamuje utratę jego składników budulcowych. Wzmacnia strukturę włosów, zapobiegając ich łamliwości. Zapewnia silny i długotrwały efekt nawilżenia.





Ja stosuję ten kosmetyk w taki sposób, aby uzyskać jak najlepszy efekt-nie zmywam maseczki po chwili jej obecności na mojej głowie;D

Wmasowuję ją we włosy-od połowy aż po końce. Unikam nakładania odżywek i maseczek od nasady, żeby moje włosy nie były obciążone żadnym kosmetykiem, jako włosy sięgające do pępka obciąża je sama ich długość. Nakładam termocap na około piętnaście minut, na nim dodatkowo zawiązuję ręcznik dla utrzymania stałej temperatury. Po odczekaniu zalecanego czasu zdejmuję z głowy turban i spłukuję preparat letnią wodą, jeśli mam chęć na odrobinę chłodku to przepłukuję włosy chłodną wodą.

Ciekawostka, po co przepłukuję włosy chłodną wodą?
Strumień chłodnej wody zamyka łuski włosów. Dzięki temu są bardziej wygładzone, a co za tym idzie? Wyglądają na bardziej błyszczące i zdrowe. 





Na etykiecie możemy znaleźć radę profesjonalisty, jest ona bardzo przydatna!



Do tej rady dodam jeszcze coś od siebie. W związku z tym, że mokre włosy bardziej ulegają uszkodzeniom mechanicznym należy je traktować delikatnie także przy osuszaniu ich ręcznikiem. Tarcie pasm między dwiema częsciami ręcznika to nic dobrego! Zamiast tego wyciskajcie wodę z włosów w ręcznik, uciskając nim kolejne pasma.





Na sam koniec pokażę wam jeszcze jedną zaletę, którą chwali się producent. Dba o wykorzystywanie jak najlepszych składników!



Peeling jest przyjacielem każdej kobiety, skóra to uwielbia!



Peeling, inaczej złuszczanie bądź eksfoliację naskórka wykonuje się po to, aby poprawić wygląd i ogólny stan skóry. Można wyróżnić peelingi mechaniczne oraz chemiczne. Dzisiaj przedstawię wam dwa peelingi mechaniczne.

Pierwszy zrobiłam z kawy mielonej i mleka. Proporcje to mniej więcej 1:1 i ważne, żeby składniki zostały dokładnie wymieszane. Można pozostawić papkę na piętnaście minut, wtedy kawa będzie nieco łagodniej ścierała naskórek-należy zauważyć, że zmielona kawa bardzo ostro traktuje te powierzchnie na które jest stosowana.

Gdy chcemy intensywniejszego złuszczenia naskórka to oczywiście lepiej sprawdzi się wykonanie peelingu odrazu po jego przygotowaniu.

Należy wmasowywać papkę kolistymi ruchami w skórę, to powoduje mechaniczne złuszczanie się obumarłego naskórka, pozbawia skórę poszarzałego kolorytu. Poprawia się także krążenie krwi, dzięki czemu komórki są lepiej dotlenione i dociera do ich więcej składników odżywczych.




Plusy przygotowania peelingu z tych składników:

Kawa ma działanie antycellulitowe, warto wziąć to pod uwagę i stosować taki peeling na obszarach zaatakowanych przez tego odwiecznego wroga kobiet. Zapach kawy działa pobudzająco, co można uznać za dodatkowy plus.
Mleko zawiera wiele składników odżywczych, do tego skutecznie nawilża skórę. W mleku są proteiny, możemy przez to rozumieć, że dostarczenie ich skórze wpływa na pobudzenie kolagenu i elastyny-można dodać mleko do przeciwstarzeniowej pielęgnacji skóry. Lipidy zawarte w mleku dbają o naprawę uszkodzeń warstwy hydrolipidowej skóry, czyli wpływają na jej nawilżenie.

Drugi peeling, już łagodniejszy wykonałam z cukru i znanej chyba każdemu oliwki dla dzieci bambino. Tutaj proporcje należy dobrać odpowiednio do tego, jak bardzo tłusty ma być preparat. Zależnie od oczekiwanego efektu oliwki może być mało-wtedy po zabiegu pozostaje na skórze tylko niewielka ilość natłuszczającego filmu okluzyjnego. Przy zastosowaniu większej ilości bambino otrzymamy efekt taki jak po wysmarowaniu skóry oliwką-można to nazwać efektem 2w1, ponieważ mamy za sobą zabieg złuszczania a zarazem powierzchnia skóry jest naoliwkowana;D

Nie należy jednak przesadzać z ilością oliwki! Lepiej dodać jej niewiele, odczekać pare minut, sprawdzić czy się rozprowadziła w całości cukru i czy jej ilość w papce spełnia nasze oczekiwania. Jeśli nie-wtedy dolać odrobinę i powtórzyć kontrolę rozprowadzania się jej w cukrze. Zbyt duża ilość tłustego składnika będzie utrudniać zastosowanie papki. Właściwość wnikania oliwki w cukier może was zaskoczyć, na początku wydaje się jej być za mało a po paru minutach okazuje się, że objęła całość cukru! 

Tak jak przy poprzednim przepisie-należy wmasować papkę kolistymi ruchami w skórę.




Plusy przygotowania peelingu z tych składników:

Oliwka pozostawia na powierzchni skóry film okluzyjny, czyli tłustą warstewkę chroniącą skórę przed przeznaskórkową utratą wody. Woda ciągle wyparowuje z naskórka. Możemy to ograniczyć, gdy na skórze jest wytworzona bariera zatrzymująca odparowywanie wody, wpływa to na stan nawilżenia skóry.





Wypróbujcie, warto!






Dzisiaj pod lupę weźmiemy oferowaną przez firmę Marion kurację z olejkiem arganowym. Jest to kosmetyk, który zdobył sporą popularność.



O czym zapewnia producent?

Kuracja do włosów bez spłukiwania intensywnie pielęgnuje, wygładza włosy i ułatwia stylizować fryzurę. Jedwabista konsystencja pozwala na równomierne rozprowadzenie preparatu na włosach bez ich obciążania.

Formuła zawiera bogaty w glicerydy oraz witaminy olejek arganowy, pochodzący z upraw ekologicznych, potwierdzonych certfikatem Ecocert. Olej pomaga zapewnić włosom 7 efektów:
1. przywraca piękny połysk,
2. regeneruje włosy od wewnątrz i wygładza,
3. ułatwia rozczesywanie i układanie,
4. zapobiega puszeniu się włosów,
5. nadaje miękkość i elastyczność,
6. wzmacnia i nawilża,
7. chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.


Na etykiecie ta wyliczanka zapisana jest od myślników, ale ja celowo przyporządkowałam cyferki do poszczególnych efektów, jakie powinny uzyskać włosy. Omówię każdy po kolei.

1. Połysk nie jest taki jak powinien, ale w moim przypadku to wina zniszczonych włosów. Moje włosy przeszły już mnóstwo farbowań, od koloru czarnego poprzez rudy aż po blond. Nie unikam też suszarki i prostownicy, więc myślę, że brak odpowiedniego połysku jest spowodowany stanem włosów. Jednakże ten kosmetyk przeznaczony jest szczególnie do włosów suchych i zniszczonych, powinien dać sobie radę z moimi włosami więc tu stawiam ocenę pół na pół.
2. Czy regeneruje i wygładza? Tak, efekt wygładzenia jest bardzo upragniony dla osób prostujących włosy więc tu olejek pomaga mi uzyskać to czego od niego oczekuję. Oceniam na tak-sprawdza się.
3. Bardzo tak!
4. Tu dam ocenę pół na pół, odrobina wilgoci wystarcza, żeby włosy zaczęły się puszyć mimo obficie nałożonego preparatu.
5. Faktycznie sprawia, że włosy są miekkie w dotyku i elastyczne. Aż chce się ich dotykać!
6. Tak, dobroczynne właściwości olejku arganowego dają ten efekt.
7. Nie chroni przed pochłanianiem przez włosy wilgoci, to duży minus.

Przed wyliczanką producent pisze o tym, że preparat nie obciąża włosów i zgodzę się z tym, wcale ich nie obciąża co dla mnie jako osoby o długich włosach jest bardzo istotne.

Mimo tych paru wad jakie zauważyłam w kuracji z olejkiem arganowym jaką wprowadziła na rynek firma Marion myślę, że z czystym sumieniem mogę ją polecić. Sama używam jej już bardzo długo i nie zamierzam odstawić jej do lamusa. 





Pojemność: u mnie 50 ml, ale można dostać mniejsze 

Cena za 50 ml to około 10 zł




Długo szukałam, próbowałam różnych podkładów i nareszcie znalazłam perełkę! Stosuję ten fluid już ponad rok, ciężko mi dokładnie określić od kiedy, może to już nawet półtora roku z revlonem?


Mój wybór to: 
REVLON COLORSTAY, COMBINATION/OILY SKIN, NUMER 180 SAND BEIGE




O czym zapewnia producent?

Zapewnia pełne pokrycie i matowe wykończenie. Składniki rozpraszające światło optycznie wygładzają skórę, filtry słoneczne SPF 15 chronią skórę przed szkodliwym działaniem słońca. Lotne silikony ułatwiają rozprowadzanie oraz zapewniają uczucie komfortu.
Witaminy A i E wygładzają powierzchnię oraz chronią cerę przed szkodliwymi wpływami zewnętrznymi.

Podkład utrwala się w ciągu 60 sekund. Skóra wygląda nieskazitelnie. Podkład nie ściera się i nie zostawia śladów. Makijaż utrzymuje się do 24 godzin.

Moim zdaniem producent spisał się na piątkę, podkład faktycznie długo utrzymuje się na skórze. Dobrze dobrany odcień, nawet przy częściowym ścieraniu się ze skóry, nie tworzy brzydko wyglądajacych smug. W połączeniu z pudrem utrzymuje skórę matową przez długi czas-w porównaniu z innymi używanymi przeze mnie podkładami to revlon utrzymuje mat wręcz baaardzo długo. 

Rozprowadza się dobrze, nie mam do tego zastrzeżeń.

Filtry słoneczne SPF 15 można uznać za dodatkową funkcję podkładu, co w okresie letnim jest bardzo pomocne. Zastępuje krem z filtrami chroniącymi skórę twarzy przed promieniami słonecznymi, a tym samym przed fotostarzeniem skóry. Pamiętajmy, że promieniowanie słoneczne jest jednym z głównych czynników starzenia się skóry! 

Zawartość witamin A i E też jest przydatna, jednak kupiłabym podkład ponownie nawet gdyby nie miał tych zachęcających do zakupu dodatków jakimi są witaminy.

Za minus uważam brak dozownika.



Utrudnia to codzienne użytkowanie-bywa, że wypłynie z butelki więcej podkładu niż powinno. Nie jest to jednak ogromnym bólem, ponieważ podkład jest bardzo wydajny. Wystarcza mi na około trzy miesiące.

Przez brak dozownika buteleczka ciągle jest wymazana podkładem, nie unikniemy tego. Dla utrzymania czystości przy szyjce buleteczki należy ją bardzo często czyścić, przecierać wacikiem.





Pojemność: 30 ml 

Cena w drogeriach stacjonarnych to przeważnie 69,99 zł, natomiast cena w drogeriach internetowych waha się w granicach 30 zł.




Nie wiem czy wam też deszczyk dał się dzisiaj we znaki, ale mi tak-akurat gdy wyjechałam rowerem na pocztę to zaczęło padać. Początkowo raz na jakiś czas trafiła się jedna kropla, coraz częściej spadały na moje okulary i bum! Rozpadało się tak, że skorzystałam z zadaszenia przy biedronce. Są dodatkowe plusy gęsto rozstawionych biedronek, na każdym kroku schron przed deszczem;D



Musiałam dotrzeć na pocztę, żeby wysłać pewnej dziewczynie kombinezon-był śliczny, znajdowało się na nim dużo mniejszych i większych zeber. Bardzo podobał mi się ten motyw, niestety ze zwierzątkami musiałam się pożegnać. Kombinezon był na mnie za mały, a to mi się rzadko zdarza przy zakupach internetowych, przeważnie nietrafione zakupy są na mnie za duże.



A no właśnie, teraz pochwalę się wam moimi internetowymi zakupami, tymi udanymi! Każdy z elementów mojej stylizacji był pozyskany drogą internetową-zakupy albo wymiany.



Bandama i nerdy z allegro, pełno tam takich drobiazgów.


Bluzka marki Atmosphere z serii basic, efekt wymiany internetowej.


Kolejna szmatka z wymiany internetowej-kamizelka jeansowa. Widać, że poprzednia właścicielka zrobiła ją z kurtki, odcięła rękawy. Nie byłam o tym poinformowana, ale dostała ode mnie komentarz pozytywny bo kamizelka mimo wszystko jest genialna;D


Legginsy zamówione ze strony geekfashion.pl i zdecydowanie stanowią najbardziej wyrazistą część stylizacji. Z tego zakupu jestem mega zadowolona. Nie dość, że fajnie się prezentują to jeszcze mają taką zaletę-są wykonane z milutkiego materiału, aż chce się je dotykać! 
Dodam jeszcze, że obsłudze sklepu nie mam zupełnie nic do zarzucenia-przemiła obsługa, odpowiadają na wiadomości w tempie ekspresowym, pomoc przy zakupach pierwsza klasa!


No patrzcie jaki motyw, moi znajomi bardzo chwalą te legginsy <3



Kolej na moje buty-żadnych butów nie darzyłam takim uwielbieniem jak tych klasycznych litów.


I skromne dodatki:







Życzę wam tak samo udanych zakupów internetowych jak te moje i tak przemiłej obsługi w sklepach internetowych jak ta z geekfashion, polecam ich! <3