Piercing w domu | błędy w domowych warunkach | ...ale sobie narobiłam!

No hej misie kolorowe! Zauważyłam, że ostatnio coraz popularniejszy staje się post o moim piercingu. Nie jest w nim jednak opisany mój najnowszy NOSTRIL. Zrobiłam go sama pokazując całość na moim Instagramie, może widzieliście? 

piercing


Był to czas pandemii, ciężko było dostać się do aptek, pod którymi ustawiały się całe kolejki ludzi, często byli to ludzie bez maseczek. Użyłam wobec tego igły jaką miałam w domu, igły totalnie nieprzystosowanej do piercingu, ale nie chciałam czekać...

Nie zrobiłam jednak tego techniką "przebijanie nosa z koleżanką za szkołą". Miałam przygotowane wszystko, co pozwoli zachować czystość miejsca pracy, środki do odkażania, jednorazowe rękawiczki etc.

W związku z tym, że nie chciałam chodzić z małym sztyftem, kupiłam od razu kółeczko, które zamontowałam sobie w nosie zaraz po przekłuciu. Efekt natychmiastowy - co tam sztyfty, już mi się znudziły, już kiedyś miałam!

Teraz opowiem wam jakie problemy miałam z zagojeniem tegoż piercingu, a trochę niedogodności niestety się pojawiło. Najważniejszą sprawą w tym wszystkim było zamontowanie kółeczka zamiast sztyftu. Kółeczko wybrałam takie, które wykonane jest z tytanu, materiału doskonałego dla mojej skóry i tkanek. No ale...


💀obejrzyj filmik💀to moje zmagania💀ból💀i płacz💀
 


Skóra goiła się z utrudnieniem jakie wynikło z obłego kształtu biżuterii, a ja dodatkowo grzebałam przy kolczyku palcami. Brudne paluchy naniosły bakterii do i tak trudnego środowiska gojącej się rany. Wiadomo, że kolczykiem trzeba ruszać, żeby nie zrósł się z tkanką, ale nie wolno przy nim grzebać, a ja robiłam to zawzięcie! Jakoś tak mimowolnie paluchy leciały pobawić się niewygojonym kolczykiem.

Dwa razy borykałam się z nadkażeniem przekłucia. Nie była to przyjemna sprawa, bo z rany sączyła się krew z limfą. Po nocy budziłam się ze strupkami, które trzeba było najpierw ostrożnie zmoczyć solą fizjologiczną, a później majsterkować patyczkami higienicznymi, żeby to ściągnąć ze skóry oraz biżuterii. 




W gojeniu pomógł mi Tribiotic znany pewnie wszystkim piercingolubom. Jest to maść lecznicza, która może być stosowana kilka dni, maksymalnie do tygodnia. Po użyciu widać było, że wszystko dochodzi do normy, byle tą maść nakładać czystym palcem. A jeszcze lepiej patyczkiem higienicznym!

Gdy kolczyk się wygoił i nacieszyłam się nim jakiś niedługi czas, poszłam na imprezę. Skłamię jeśli powiem, że wyszłam z niej w stanie trzeźwym, if you know what I mean. Jeśli macie wątpliwości, czy po alkoholu jesteście głupsi, to rozwiewam je - jesteście. I ja też byłam, także z imprezy wyszłam bez godności i bez kolczyka. 

Zgubiłam go gdzieś w trakcie tańca z deską sedesową. Mój śliczny zielony nostril, pasujący do koloru moich oczu ma teraz inne życie. Nie mam obecnie żadnej biżuterii w nosie, przekłucie oczywiście zarosło się w mgnieniu oka. Niebawem będę ponawiała przekłuwanie. Tym razem sprawię sobie profesjonalną igłę - będzie o niebo łatwiej przy zabiegu. Wy nie róbcie tego w domu. Bez odpowiedniej wiedzy możecie zrobić sobie krzywdę.

Pewnie znów wszystkie moje poczynania znajdą się na INSTAGRAMIE, więc zapraszam!