Robić tatuaż? Uzależniać się?

Nie przestaje mi się marzyć tatuaż. Nie mam tu na myśli pojedynczego, subtelnego motywu, umieszczonego gdzieś w niewidocznym miejscu. Nie mówię o małym, czarnym punkcie na powierzchni skóry. Moje myśli kierują się raczej w stronę wytatuowanego kolorowym tuszem rękawa. Z podziwem patrzę na smukłe damskie ręce, które są całe pokryte kolorową mieszaniną różnych postaci i scenek. 




____________________
Dlaczego nie mam jeszcze ani jednej dziary? 

Poniekąd obawiam się, że jak już zrobię ten pierwszy krok i wytatuuję sobie nawet jakiś mały pipsztok, to później nie odpędzę od siebie myśli zrobienia więcej ...i jeszcze więcej.


Podobnie było z piercingiem. Jako nastolatka zdecydowałam się na kolczyk w języku. Jako lojalna nastolatka, podzieliłam się moim pomysłem z dorosłymi i spotkało mnie z ich strony niezrozumienie, bo "jak można się przekłuwać, jeszcze na du**e se zrób tego kolczyka"! W związku z tym, że ani mi się śniło rezygnować ze swojej zajawki, to jeszcze tego samego dnia zrobiłam swój pierwszy kolczyk nie w języku, lecz w pępku. Wiecie, tam łatwiej było schować nową błyskotkę przed oczami dorosłych. 



...nie musiało upłynąć wiele czasu. Kolczyki pojawiły się również w moim języku i wardze, a w uchu było o kilka sztuk biżuterii więcej niż nosi statystyczna Kowalska. Po pewnym czasie kolczyk z wargi wyjęłam, a zrobiłam sobie w nosie. A może to było odwrotnie? Najpierw nos, a później warga? Mniejsza o to! Ważne, że już nakreśliłam wam moje zamiłowanie do modyfikacji ciała. 


Tatuaże zajmują w moim sercu jeszcze więcej miejsca niż swego czasu zajmował piercing. Wszystko za sprawą tych wszystkich dzieł sztuki, na które się napatrzyłam u osób mijanych gdzieś, kiedyś, przypadkiem. Zazdroszczę im tych różnorakich malowideł, zakrywających spore powierzchnie ciała. Wytatuowane rękawy, przedzierające się niejednokrotnie na plecy, czy dekolt. Wertując w pamięci najróżniejsze style tatuażu, mam gęsią skórkę! Tylko czy jestem gotowa rozpocząć coś, co zakładam, że mnie uzależni już na starcie? To tak jakby pytać siebie samą - czy jesteś gotowa na nowe uzależnienie?


Ciekawi mnie też sam etap tatuowania. Wiem, że wiąże się to z bólem, szczególnie jeśli pod igłę idą takie partie ciała jak choćby kostki, czy nadgarstki. Najbardziej bolesne będą te miejsca, gdzie pod skórą znajduje się mała ilość tkanki tłuszczowej i tam, gdzie skóra jest cieniutka, a tym samym bardziej wrażliwa. Jednak dla niektórych TO cierpienie jest jednocześnie czymś przyjemnym. Jeśli jestem jednym z tych zboczków, co lubią czuć ból igły miotającej powierzchnię skóry, to warto by było zdobyć tą świadomość ...i zarazem przyjemność.


Dobrze jest udać się do zaufanego tatuażysty, gdzie panuje fajna atmosfera, a warunki są sterylne i bezpieczne dla osób korzystających z usług. Nikt nie chciałby wychodzić w ponurym nastroju ze studia tatuażu, a tym bardziej ŻODYN nie chciałby złapać tam jakiegoś świństwa! 


Pamiętajcie, że warto zaczerpnąć nieco opinii na temat studia tatuażu, do którego chcecie się udać. Osobiście mam na oku kilka miejsc, wśród których jest JUNIORINK STUDIO - urzędują na Placu Konstytucji w stolicy, więc miałabym do nich tyle, co rzut beretem. No prawie. Może kilka rzutów beretem. Misiu kolorowy, jak masz na sobie dzieło, które wyszło spod ręki któregoś z tatuatorów JUNIORINK, koniecznie daj mi znać i podziel się opinią ...choć patrząc na ich prace, podejrzewam, że napiszesz w tym temacie wyłącznie pochwały, zawierające ochy i inne achy. 


Powiedz, jaki Ty masz stosunek do tatuowania i śmiało obstawiaj misiu kolorowy, czy w moim przypadku wygra chęć ozdobienia swojego ciała i nie wyglądania już jak niezapisana kartka papieru (a może pradawnego papirusu, patrząc na fakt, że w ubiegłym miesiącu skończyłam 25 ...no dobra, 27 lat). Czy może decyzyjny będzie strach przed tym pierwszym krokiem, po którym w mgnieniu oka pojawiłyby się kolejne dziary.