Czarny krem węglowy CARBO DETOX



Pokusiłam się jakiś czas temu o krem w czarnym kolorze. Sprawiał wrażenie bardzo ciekawej alternatywy dla zwykłego kremu, bo według produkcenta nie tylko nawilża i matowi skórę, ale także usuwa ze skóry toksyny dzięki zawartości aktywnego węgla, dodatkowo zwęża pory. Można stosować go zarówno na noc, jak i na dzień. Powinien wtapiać się w skórę, nie pozostawiając śladu po swoim czarnym kolorze. Wszystko fajnie, ale tylko do momentu nałożenia produktu. 


Stosowałam go bardzo krótko, ponieważ każde nałożenie wiązało się z pozostawieniem mojej skóry jakby poszarzałej. Na powierzchni skóry zostawał kolor kremu. Co więcej, pory nie były zwężone, zamiast tego gromadził się w nich czarny krem pozostawiając efekt mega wągrów. Próbowałam nakładać malutkie ilości kremu, takie, że aż ciężko było tak małą ilość produktu rozprowadzić na twarzy. Niestety nie przyniosło to rezultatów w postaci zmniejszenia pobrudzeń ani zniwelowania zalegania kremu w porach skórnych. Próbowałam też wmasować krem, ale wtedy te czarne smugi zaczynały się tak paskudzić, jakby wałkować i na twarzy pozostawało coś jeszcze brzydszego niż poprzednio. Carbo detox od Bielendy nadaje się wyłącznie na noc i tylko pod warunkiem, że nie przeszkadza komuś takie odbicie w lustrze. Aby pozbyć się czarnych śladów z porów, musiałam przeprowadzać oczyszczanie skóry nieco intensywniej niż zawsze. 

Niestety nie jestem zadowolona z tego produktu, nie jestem pewna czy moja skóra jest za mało chłonna na takie mazidła i z tego powodu na jej powierzchni pozostaje tyle zła czy zwyczajnie jest to kosmetyczny bubel. Widziałam pozytywne opinie o tym kremie, co świadczy o tym, że niektórym jednak pasuje, a nawet staje się niezastąpionym kosmetykiem do codziennej pielęgnacji. Pst...sporo osób jednak średnio polubiło się z tym kremem.





_______________
Ktoś z was używał tego kremu? Macie już wyrobione zdanie o CARBO DETOX?