Chyba każda z nas zna problem puszących się, nieokiełznanych kosmyków. Jest to odczuwalne szczególnie dla osób używających suszarkę, prostownicę albo co gorsza-rozjaśniających włosy. Ja też skusiłam się jakiś czas temu na blond, który uzyskałam z moich ciemnobrązowych włosów. Warto też wspomnieć, że prostownica jest moją najlepszą przyjaciółką. 

Testuję różne specyfiki do poprawy stanu włosów i w dzisiejszym poście pokażę wam trzy produkty, którymi się ratowałam. 


Pierwszy to serum BIOELIXIRE MACADAMIA OIL + COLLAGEN

Buteleczka cieszy oko, ale jest jeszcze jeden powód ku uciesze naszych zmysłów. Po nałożeniu na włosy uderza nas zapach, który jest tu świetnie dopracowany i utrzymuje się na włosach dość długo. Efekt nawilżenia i wygładzenia jest tu bardzo zauważalny, włosy wyglądają na zdrowsze. Bardzo, ale to bardzo pozytywnie wpływa na zniwelowanie puszenia się i z tego co zauważyłam, wpływa też na zmniejszenie pochłaniania wilgoci z otoczenia. Lepiej rozczesuje się włosy nawet bardzo potargane. 


Polecam!





Drugi to BIOSILK MARACUJA OIL

Tu buteleczka też jest całkiem ładna. Zapach przyjemny, z tym, że mniej odczuwalny niż przy poprzednim produkcie. Jeśli chodzi o rozczesywanie włosów po tym Biosilku to tak, jest pozytywne. Co do efektu na włosach to też nie mogę narzekać. Natychmiast widoczne jest wygładzenie, włosy wyglądają na nawilżone i zdrowe. Nie puszą się i są przyjemne w dotyku. Moje odczucia są bardzo podobne jak przy stosowaniu powyższego Bioelixire.


Polecam!





Trzeci to MARION KURACJA Z OLEJKIEM ARGANOWYM

Ten produkt opisywałam już w poście pod poniższym linkiem:

Jednakże muszę dodać, że ten produkt podczas stosowania na blond nie do końca mnie zadowala. Zauważyłam, że włosy po nim są zbyt połyskujące na złoto. Tworzą się złote refleksy, za którymi nie przepadam. 


Jeśli ktoś ma złoty blond i chce go podkreślić to jak najbardziej polecam. Jeśli ktoś ma ciemniejsze kolory, też polecam. Odradzam natomiast osobom starającym się utrzymać zimne odcienie blondu.


Jestem w trakcie testowania kolejnych produktów do włosów. Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi recenzjami, dołącz do mnie na facebooku:




Jakiś czas temu pokazała się nowa seria maseczek do włosów Biovax. Są w mniejszych pojemnikach, wyglądają dość ekskluzywnie. Nowsze, ale czy lepsze? Dla swoich włosów wybrałam intensywnie regenerującą maseczkę ze złotymi algami i kawiorem. 




O czym zapewnia producent?
-dogłębnie nawilżone, intensywnie odżywione włosy
-ochrona przed fotostarzeniem i płowieniem koloru
-gładkość i szlachetny blask


Czy maseczka spełniła zapewnienia?
Niestety nie, nie pomaga nawet w lepszym rozczesaniu włosów po umyciu. Może włosy są w pewnym stopniu bardziej miękkie, przyjemniejsze w dotyku niż włosy na które nie została zastosowana żadna maseczka. Jednakże na moich włosach ten Biovax niestety nie sprawdził się w takim stopniu jak powinien. Z gładkości nici, już nie wspomnę o obiecywanym szlachetnym blasku. Są tylko sporo mniej szlachetne pierza. 



Piszą, że jest doskonała do każdego rodzaju włosów. Moje włosy widocznie odbiegają od wszystkich innych, alien ze mnie!

Wiadomo, trzeba rozprowadzić na umyte i osuszone ręcznikiem włosy. Wmasować i trzymać tak na skalpie. I uwaga, uwaga! Dla efektu intensywnej regeneracji i silnego odżywienia pozostawić na 15 minut lub dłużej. U mnie ani widu ani słychu intensywnej regeneracji i tego siłaczowego odżywienia. No nie ma i już. 

Fajne jest to, że ma bardzo intensywny zapach, długo utrzymujący się na włosach. Jakby popsikać fryzurę perfumami, o właśnie tak pachnie. Konsystencja jest gęsta, więc w miarę dobrze trzyma się włosów po aplikacji. No ale mi to nie wystarczy, mam zbyt wymagające włosy. Życie jest za krótkie, żeby dawać włosom takie ochłapy.


Tym razem Biovax mnie zawiódł, a miałam z nim już sporo styczności i zawsze zadowalał mnie tak, że och i ach.

Nawet dam wam tutaj link do innej recenzji na moim blogu, tam jest o innym Biovaxie. Starym i dobrym Biovaxie, którego zawsze będę polecać: