Przez moją uszkodzoną nogę potrzebuję dresów czy jakichkolwiek luźnych spodni. Legginsy czy jeansy uciskają moje obolałe kolano, utrudniają moje i tak ograniczone funkcjonowanie. Niestety po zakup nowych dresów trzeba byłoby się wybrać na jakieś dłuższe poszukiwania. Chodzenie po centrum handlowym podpierając się o kulę? Fatalna wizja. 

Ostatnio byłam w pepco po coś, nawet nie pamiętam po co, ale pokuśtykałam do wieszaków z ciuchami i trafiłam na fajne legginsy-odrazu miałam wizje jak je przerobić. Kosztowały tylko trzy dychy. Myślę, że chcąc kupić dresy, nie znalazłabym żadnych w tej cenie. Wstępnie legginsy wyglądały tak:



Chcąc zrobić dresy, sięgnęłam po legginsy w rozmiarze m, żeby na mnie noszącej rozmiar xs, xxs faktycznie wyglądały jak luźne dresy, a nie jak niedopasowane legginsy.


Z powodu sporo za dużego rozmiaru, legginsy były za długie. Aby je skrócić, najpierw oceniłam ile materiału trzeba odciąć i do dzieła.



Następnie podwinęłam nogawki i podszyłam materiał tak, aby podwinięte nogawki nie miotały się podczas użytkowania. Ważne, aby szyjąc ręcznie nie robić tego w widoczny sposób. Lepiej jeśli nie widać nitek, które mogłyby zepsuć końcowy efekt.





Końcowo dresy prezentują się tak i co najważniejsze-dają komfort dla mojego uszkodzonego kolana. Wygoda i brak obcierania o strupy po szwach<3








Pojawiła się nowa kategoria na blogu, zapraszam do przeczytania pierwszego wpisu dotyczącego książkowych mądrości.





"Nigdy tak naprawdę nie przestaniesz pamiętać o czymś, co zrobiłeś, choć, jak dobrze wiesz, nie powinieneś. Takie rzeczy pałętają się w Twojej świadomości, snują się po jej obrzeżach niby złodziej przeprowadzający rekonesans przed skokiem."

-Cecelia Ahern





Co może snuć się po obrzeżach świadomości? Przykładów może być mnóstwo. Żałujemy tego co zrobiliśmy źle, a można było postąpić na tyle innych, lepszych sposobów. Skupiamy na tym uwagę i nie przykładamy się w stu procentach do tego co dzieje się teraz. Głowa pełna jest negatywnych myśli dotyczących przeszłości. Pora na postawienie przed sobą paru celów. Po co? Po to, aby nie zaprzątać sobie głowy tym co było nie takie jak trzeba, lecz starać się dla spraw bieżących. Tamto i tak nie jest do poprawki, czas nie przesuwa się wstecz, czyż nie? Często jesteśmy mądrzy po fakcie, układamy sobie w głowie różne scenariusze jak można było postąpić, plujemy sobie w brodę, że nie wybraliśmy najlepszego rozwiązania. Nie bierzemy pod uwagę faktu, że dopiero teraz wiemy jakie rozwiązanie było najlepsze, życie niestety zobowiązuje nas do podążania w ciemno i dlatego tak często zdarzają nam się niewłaściwe wybory. Przecież znając konsekwencje każdego swojego wyboru żylibyśmy jak najlepiej, bezbłędnie. No ale nie ma tak.










Cele do osiągnięcia:
  • nie zadręczać się tym na co i tak już nie mam wpływu, 
  • starać się wyciągnąć lekcję z każdej niewłaściwej decyzji,
  • nie przysparzać sobie powyższym zbędnych stresów, szkodzi to zdrowiu, urodzie i skutecznie niszczy przyjemności dnia codziennego, zastępując je natrętnymi myślami.



Witam, chciałabym podzielić się z wami moimi ostatnimi przeżyciami. Pozwolę sobie zrobić dość długi wpis, dlatego, że mam wam do opowiedzenia okres prawie miesiąca;>

Na początek dam wam zdjęcie mojego wroga z którym próbuję się zaprzyjaźnić, akurat jestem świeżo po dzisiejszym zastrzyku, więc moja chęć pokazania wam go na samym początku jest nieodparta! 



A teraz do rzeczy!

11 wrzesień wlicza się do nielubianych przeze mnie dat. Kolano nagle zaczęło boleć, stało się kolosalnych rozmiarów, ale dlaczego?

Ortopeda zrobił mi punkcję, w kolanie była krew-aż 55 ml. Nie był to przyjemny zabieg, ale po wszystkim byłam szczęśliwa z powodu powrotu kolana do prawie normalnych rozmiarów. Niestety następnego dnia powtórka, miałam wizytę na pogotowiu i znowu punkcję. Tym razem 40 ml płynu ściągnięto mi z kolana. 

Zrobiono mi szpitalfashion na nodze, żeby ją trochę usztywnić;D


Musiałam przykładać lód w okolice kolana. Zalecono mi to, aby pozamykać naczynka i tym samym zatamować krwawienie wewnątrz kolana.


Krew znowu się zebrała, zostałam skierowana do szpitala na artroskopię. W szpitalu leżałam łącznie tydzień. Wszystko trwało tak długo, bo oddział przepełniony. Przepisy są tak chore, że chyba bardziej niż chorzy są pacjenci szpitala. Pomyślcie nad sytuacją, gdy jeden szpital w mieście jest przepełniony, podczas gdy w drugim są puste łóżka. Wszystko dlatego, że pod ten szpital podlega większy rejon i nie można od tak iść do szpitala, który ma sporo miejsc, bo nie podlega się pod wyznaczony mu rejon. Trzeba czekać w kolejkach.

Samą artroskopię wspominam super! Miałam znieczulenie podpajęczynówkowe, do tego tabletkę na uspokojenie. Postanowiłam, że nie chcę być nieprzytomna i bardzo cieszę się z tej decyzji. 

Jadąc na salę operacyjną ja i jakaś pielęgniarką/asystentka czy ktoś pełniący jakąś inną funkcję zmagałyśmy się z wyjęciem mi kolczyka z pępka-jak na złość nie chciał się wykręcić i we dwie go męczyłyśmy;D

Na sali jeszcze pogadałam z inną bądź tą samą pielęgniarką o moim makijażu permanentnym, wszystko na totalnym luzie. Ta śmieszna tabletka, którą dostałam na uspokojenie zdziałała cuda! 

Podczas artroskopii patrzyłam sobie w monitor na którym było widać co robią mi w kolanie, oglądałam to z takim zaciekawieniem jakby to był film roku, nominowany do Oscara! Aż przypomniał mi się Leonardo DiCarpio, dlaczego jeszcze nie dostał Oscara? Ale mniejsza o to.

Widziałam jak zostaje mi wyciągnięty z kolana winny wszystkiemu fragment chrząstki, był odłamany od swojego pierwotnego miejsca. Robiono mi też parę innych rzeczy-odsysano mi coś, ogarniano ten fragment kości od którego odpadła chrząstka po to, żeby krew już się nie sączyła. Słyszłam jakieś terminy lekarskie, które poniekąd naświetlały mi sprawę co aktualnie dzieje się w moim kolanie. 

Po artroskopii pogadałam chwilę z lekarzem, który jeszcze przed chwilą grzebał mi w kolanie. Pokazał mi ten fragment chrząstki skupiając moją uwagę na powierzchni, która była odłamana, poharatana. Stwierdził, że po przyjrzeniu się, można wnioskować, że kontuzja jest stara. Jeszcze wspomniał, że musiał pozbyć się z kolana czegoś-powiedział mi jakąś profesjonalną nazwę. Nie wiedziałam czy chodzi o to co widziałam-o to co było odsysane z mojego kolana. Musiałam zrobić głupią minę jak posłużył się terminem lekarskim, więc wytłumaczył mi, że chodzi o te fafrocle, które zabierał mi z kolana kilkakrotnie podczas zabiegu. To już nie pozostawiało mi wątpliwości, że chodzi mu o to o co i mi chodzi, fafrocle;D

Odrazu zapytałam ile muszę chodzić o kulach i o wszystko co mnie na tamtą chwilę interesowało.

Gehenna zaczęła się dopiero na sali pooperacyjnej, gdy znieczulenie i śmieszna tabletka przestawały działać. Nie chcę wam truć o tych przejściach, uwierzcie mi na słowo-to była gehenna.

Podczas pobytu w szpitalu sporo osób o mnie dbało-zarówno o smakołyki dla mnie, jak i o rozrywkę. Czasopisma i krzyżówki zajęły mi trochę szpitalnego czasu. Krzyżówek wystarczy mi nawet na nudne wykłady na cały rok akademicki;D

Dostałam nawet misia od przyjaciółki!


Od poniedziałku jestem już w domu, codziennie ćwiczę nogę i zmagam się z chodzeniem o kulach. Do tego przez dziesięć wieczorów muszę robić sobie w brzuch wspomniane na samym początku zastrzyki przeciwzakrzepowe. To wymaga ode mnie dużego zdeterminowania, bo panicznie boję się zastrzyków! 



To wszystko opóźniło mój wyjazd do wymarzonej kawalerki, a mój rok akademicki niestety jeszcze się nie zaczął. Dziwnie mi to mówić, ale ja już chcę na wykłady! 







Please check out my friend's blog http://www.theperformanceleader.com/ , thanks!
Sprawdź proszę mojego zaprzyjaźnionego bloga http://www.theperformanceleader.com/ , dzieny!