Porównanie specyfików do włosów z KALLOSa


Produkty marki Kallos cieszą się dużym uznaniem. Producent daje nam wybór pięknych zapachów masek do włosów i obiecuje zbawienny wpływ na kosmyki. Miałam do czynienia z dwoma specyfikami od Kallosa. Moje włosy są dość wymagające z powodu ich długości i tego, że nie mają ze mną łatwo. Prostowanie, farbowanie na jakieś nieludzkie kolory, które możecie obserwować na zdjęciach w innych postach i na moim instagramie. Uogólniając, moje włosy jakby mogły to pewnie dałyby mi pstryczka w nos. Opiszę wam teraz dwa kosmetyki, które budzą we mnie i w moich wnerwionych włosach bardzo sprzeczne odczucia. Jeden bym wam z całego serca poleciła. Drugi niestety nie wypadł w moich oczach najlepiej, z pewnością nie sięgnę po niego drugi raz. 







Ten zły i brzydki kosmetyk to KALLOS HAIR PRO-TOX. 


Jest to balsam do włosów zawierający keratynę, kolagen i kwas hialuronowy. Ma wbudowywać się w strukturę włosów, nawilżać, odżywiać i wzmacniać. Pasma mają być lśniące, jedwabiste w dotyku i cokolwiek to znaczy-mają być łatwe w obsłudze. Mają też być nie obciążone! Ta ostatnia obietnica najbardziej mija się z prawdą. Nawet po niewielkiej ilości balsamu, moje włosy były ciężkie i klapnięte jak uszko misia uszatka. W dodatku, gdy zdarzyło mi się wyprostować włosy, gdy był na nich pro-tox, niestety zawsze na powierzchni pasm zostawała powłoczka takiego podgrzanego, lepkiego specyfiku, który nijak miał się do obietnic producenta. Co do poprawy kondycji włosów, może i tak, wyglądały zdrowiej skoro coś je oblepiało, sprawiały wtedy wrażenie ciężkich, zdrowych włosów, ale jakże klapniętych. Miś uszatek. 




Ten dobry i zasługujący na fanfary kosmetyk to KALLOS ALGAE.


Jest to maska do włosów z ekstraktem algi i oleju oliwkowego. Aktywne składniki algi mają dogłębnie nawilżać, odżywiać i odbudowywać uszkodzone włosy. Zawartość oleju oliwkowego ma dodawać połysku i jedwabistości. Daje nie tylko jedwabistość, ale i zajedwabistość. Ogólnie wszystko w tej masce mnie zachwyca, zaczynając od zapachu i łatwej aplikacji, kończąc na efektach jakie pozostawia na skalpie. Ułatwia rozczesywanie, włosy są leciutkie i tu można zaobserwować zero obciążenia specyfikiem. Na pasmach nie pozostaje lepka warstwa, lecz ładny połysk i pasma przyjemne w dotyku, o niebo lepsze niż po poprzednim opisywanym przeze mnie Kallosie. 

Jeśli zdecydujecie się na algowy Kallos, to mam nadzieję, że pozostawi u was tak pozytywne odczucia jak u mnie, a nieszczęsny pro-tox oby był dla waszych włosów bardziej przyjazny niż dla moich, jeśli to w ogóle możliwe.