Siemanko, tu znowu kwietniowa! Szkoda tylko, że pogoda już nie kwietniowa...


Miałam kilka pytań od was czy w ostatnim poście na moich żebrach to prawdziwy tatuaż i czemuż to się nie chwaliłam wcześniej. Ale nie, nie! Sytuacyjnie do halloweenowej charakteryzacji użyłam sztucznego. W sumie przypomina on takie jak ostatnio można zaobserwować wśród instagramowej mody, takie robione henną. 


Najczęściej chyba widuje się je ulokowane na dłoniach, bardzo mi się to podoba. Jednakże z powodu mojej chęci zrobienia czegoś po swojemu, nie dałam tego pseudotatuażu na dłoń, mimo, że taką koncepcję miałam na samym początku. Pewnie jeszcze pojawi się to na moim blogu, te małe tatuaże umieszczę na palcach dłoni.


Papierek z zestawem tatuaży mam ze sklepu internetowego BornPretty:

Bezpośredni link do pseudotatuażu:

Przypominam o mojej zniżce do BornPretty, wystarczy wpisać WWNT10 i bang, jest taniej! Wysyłka niezmiennie darmowa na cały świat.

Jest to całkiem fajny dodatek do charakteryzacji na halloween, ale nie tylko! Ja już mam pomysł na wykorzystanie kolejnych elementów z mojego papierka. Głównie do stylówek na bloga, a wiecie, że lubię dość specyficznie wyglądać w poszczególnych postach. Jak nie kolorowe włosy, to sobie tatuaż dokleja ta kwietniowa, kto to widział!



Aplikacja jest mega łatwa, wystarczy kierować się wskazówkami umieszczonymi na opakowaniu, ale i tak wam to rozpiszę.

1. Najpierw wycinamy sobie wybrany tatuaż spośród tych, które znajdują się w zestawie:


2. Następnie odrywamy folię zabezpieczającą. Folia już nam się nie przyda, skupiamy się na papierku ze wzorkiem:


3. Stroną z klejem dokładamy równo i precyzyjnie do miejsca, w którym ma znaleźć się tatuaż i zwilżamy go nieco wodą. Tylko trzeba uważać i nie dać za dużo wody, ja o mało tego nie zepsułam, gdy oblałam papierek bez umiaru:


4. Gdy papierek jest już cały wilgotny to zrywamy go, właściwie to odchodzi on sam. Ześlizguje się ze swojego miejsca:


5. Jeszcze tylko dorabiamy stylówkę i mamy przebranie na halloween! 

 KLIKNIJ

Po więcej zdjęć mojej interpretacji makijażu sugar skull zapraszam do poprzedniego posta, wystarczy kliknąć zdjęcie powyżej, które przekieruje Cię do tamtego posta.


Witam was tym prawie halloweenowym akcentem, a raczej halloweenową mordą. Nie będzie tu o tym czy warto obchodzić to święto czy absolutnie nie, bo to przecież pogańskie, może nawet satanistyczne! Co za bzdury. W każdym razie wykonałam swoją interpretację makijażu sugar skull nie po to, żeby rozwodzić się nad wspomnianym tematem, lecz nad tym, że karma to suka!



Pojęcie karmy jest rozumiane różnie, jednakże wszelakie tłumaczenia tego zjawiska są do siebie bardzo podobne. Można to rozumieć tak, że dobry czyn zaowocuje czymś pozytywnym dla jego wykonawcy, natomiast zły przyniesie negatywne skutki. Jest w tym wiele prawdy patrząc na bezpośrednią akcję i reakcję, najprostszy przykład: witam kogoś z uśmiechem, w większości przypadków uśmiech zostanie odwzajemniony i efektem jest to, że jest mi miło. Byłam życzliwa wobec innego człowieka, ten też był dla mnie uprzejmy. To natychmiastowa akcja-reakcja. Jak w trzeciej zasadzie dynamiki Newtona. Pamiętacie ze szkoły? Pewnie nie do końca świta, pewnie się nie słuchało facetki. Tak, facetki. Według mnie jest to najzabawniejsze określenie belfra.


Innym, już bardziej złożonym rodzajem karmy jest taki oto łańcuszek...wyobraź sobie, że sprawiasz komuś przykrość. Nie trudno jest to sobie wyobrazić. Każdy kiedyś sprawił przykrość innej osobie, więc nie trzeba się długo głowić nad tym wyobrażeniem i patrz drogi czytelniku co się dzieje dalej! Ta osoba jest zła, zdołowana i przez swój zepsuty humor sprawia przykrość kolejnej osobie. Tamta się irytuje tak, że nawrzeszczy na współlokatora. Współlokator narwaniec po wyjściu z domu zbeszta panią z kiosku o resztę wydaną mu z pięciogroszowym brakiem. Pani z kiosku jest zdołowana i tak dalej i tak dalej...aż ta zła karma, którą kogoś nakarmiłeś, wróci do Ciebie. Może wrócić mniejsza lub większa, zależnie przez kogo była po drodze modyfikowana.


Bądź co bądź, karma wróci. Nawet jak niechcący puściłeś w obieg coś negatywnego. Miej się na baczności i jak ten syf wróci to postaraj się go zatrzymać, nie puszczaj go ponownie w obieg.


Nie każdy lubi odpowiadać za swoje czyny, za te negatywne czyny i chyba to właśnie stąd tak popularne jest obrzucanie karmy obelżywym słowem. Jest to potraktowanie karmy po macoszemu, przecież fajnie jest dostawać uśmiech za uśmiech, więc o co chodzi? Ano chodzi pewnie o to, że jak się jest niemoralnym to strach przed karmą aż krzyczy jak na obrazie Edvarda Muncha. Wtedy nazywa się karmę suką. Ja przewrotnie nazwałam ją tak na początku posta, ale nie uważam, że faktycznie zasłużyła na taką zniewagę. Powinna wrócić do łask. Karma to potrzebne zjawisko i chyba nikt temu nie zaprzeczy.










___________________________________


Dołącz do mnie na facebooku, będziesz na bieżąco!