Peeling enzymatyczny w domowym zaciszu.


Chcę podzielić się z wami opinią o peelingu enzymatycznym produkowanym przez AA.

Stosuję go już od bardzo dawna. Wcześniej używałam go raz na jakiś czas, ale jest to na tyle dobroczynny produkt, że warto nabrać regularności w stosowaniu. Z tego powodu zdecydowałam się na co tygodniowe nakładanie go na skórę twarzy. Warto!


O czym zapewnia producent?

DELIKATNIE ZŁUSZCZA NASKÓREK: enzym z owoców papai delikatnie złuszcza obumarłe komórki, odsłaniając zdrowy i miękki naskórek.

Czy zgadzam się z tym?

Jak najbardziej! Ten produkt ma bardzo dobry wpływ na eksfoliację-złuszczanie martwego naskórka. Jeszcze nie spotkałam peelingu enzymatycznego, który miałby tak dobre działanie w tym kierunku.



O czym zapewnia producent?

ZAPEWNIA HYDRORÓWNOWAGĘ: kwas hialuronowy oraz gliceryna dzięki doskonałym właściwościom wiązania wody zwiększają stopień nawilżenia w naskórku.

Czy zgadzam się z tym?

Tak, poprawa nawilżenia jest zauważalna po zastosowaniu tego preparatu.



O czym zapewnia producent?

WZMACNIA FUNKCJE OCHRONNE I ŁAGODZI: prowitamina B5, alantoina i wieloskładnikowy mikrolipidowy system MLS zwiększają tolerancję skóry na wpływ czynników zewnętrznych będących przyczyną nadwrażliwości.

Czy zgadzam się z tym?

Ciężko powiedzieć czy chroni, nie da się tego sprawdzić organoleptycznie, jednakże odniosę się do łagodzenia podrażnień. Ten peeling łagodzi podrażnienia znajdujące się na powierzchni skóry twarzy.


Jak stosować?

Nakładamy preparat na twarz, można też na szyję i dokold. Po odczekaniu 5-10 minut zmywamy letnią wodą-ja nigdy nie trzymam peelingu na twarzy krócej niż 10 minut. Zaobserwowałam, że podczas działania preparatu można odczuwać szczypanie, szczególnie na obszarach gdzie jest więcej martwego naskórka. 

Moje subiektywne odczucia są takie, że lepiej stosować połowę saszetki. Lepsze efekty są, gdy nie jest nałożona gruba warstwa peelingu. Tym sposobem saszetka wystarcza na dwa razy, więc jest to dość wydajny produkt.



Polecam!





Chciałabym też podzielić się z wami moim małym fartem, wygrałam konkurs na blogu Kuby, do którego zachęcam zajrzeć, przemiła osoba!

Tu macie link do Kuby http://yourfallsky.blogspot.com/, a tymczasem zobaczcie jakie perełki otrzymałam jako wygraną. 


Już jakiś czas zbieram się do zakupu kominka zapachowego. Teraz jak już mam wosk to pewnie wreszcie dokonam zakupu. Tak swoją drogą, ten wosk Yankee Candle o zapachu Cranberry Pear tak niesamowicie pachnie, co zaskakaujące nawet teraz, gdy jest w folii ochronnej;D

Kuba, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że troszkę przerobiłam bransoletkę;>